Gattora

17/08/2025
ink drawing
ink drawing


Gattora

''Zawsze żyłam w czasie teraźniejszym. Nigdy nie zajmowała mnie kariera, wyzwania, projekcje na przyszłość. Lubiłam malować – malowałam. Byłam więc malarką. Kiedy ludzie pytali: "Jak pani to  robi?", odpowiadałam: "Jestem" .''  Leonor Finni


Przez Europę przechodzi właśnie fala upałów, które nie omijają również wysp. W moich ostatnich rysunkach lato – i dziś prezentuję jeden z nich, zatytułowany przeze mnie Było południe. Do tego rysunku zainspirowało mnie malarstwo Leonor Fini, o której chciałabym dziś opowiedzieć więcej.

Gattora – jak nazywali Leonor najbliżsi – to artystka, demon, diva XX wieku, zaliczana do nurtu surrealizmu. Czytam właśnie jej biografię ''Gattora. Życie Leonor Fini '' napisaną przez Dorotę Hartwich i oglądam obrazy. Finni była prawdziwa, szalona, bezkompromisowa, niezwykle uczciwa wobec wlasnej duszy. Żeby żyć jak Leonor Fini, trzeba mieć w sobie determinację i odwagę. Żadne tam w głowie: "co ludzie powiedzą" – trzeba być prawdziwie wolnym. Pewnie dlatego była kobietą, której się pragnęło, pożądało. Miała wielu wielbicieli, sporo kochanków, miała drogich sercu przyjaciół i przyjaciółki, miała swoją sztukę i… koty, na punkcie których całkiem traciła głowę.

Była osobą niezwykle pracowitą – utrzymywała się z malarstwa, ilustracji, scenografii. Projektowała kostiumy do sztuk teatralnych i filmów, zdobiła przedmioty codziennego użytku, pisała. Jej wyobraźnia fascynowała i prowokowała. Kochała modę, a najwięksi projektanci epoki kochali ją. Była jednak wierna własnemu stylowi – na wernisaże i spotkania publiczne projektowała dla siebie surrealistyczne kostiumy i maski, które stawały się prawdziwą sensacją.

Wystawiała swoje prace w największych miastach Europy, Ameryki i Azji. Jej światem była artystyczna bohema – malarze, projektanci mody, pisarze, poeci, filmowcy, intelektualiści. Wymienia się ją obok największych nazwisk XX wieku. Dla mnie szczególnie ciekawy był ten etap w życiu Fini, gdy jej partnerem został równie fascynujący Kot Jeleński. Wprowadził on do domu Leonor wybitne polskie nazwiska: Miłosz, Iwaszkiewicz, Gombrowicz, Czapski czy Giedroyć. Leonor weszła w świat polskich pisarzy i intelektualistów, czytała polską literaturę, tworzyła ilustracje do specjalnych, limitowanych edycji.

Przyjaciele Fini mówili o jej niezwykłym darze odkrywania talentów. "Była jak położna – zdolna do ujawniania prawdy, którą ludzie noszą w sobie". Miała "zapładniającą moc", "strumień twórczy", który dawał innym odwagę, by stawać się prawdziwie sobą. O Kocie mówiono, że ci, którzy go spotykali, bardziej zaczynali kochać siebie – a Kot mówił to samo o Leonor.

Choć żyła niezwykle wyzwolonym życiem, nie była feministką – aktywistki ją drażniły – lecz zawsze piętnowała patriarchat.

 "Nienawidzę słowa równość. Równość nie istnieje. Kobiety nie są równe. Często widzę, jak starając się dorównać mężczyznom, w gruncie rzeczy pozostają głęboko pokorne. Chcą naśladować mężczyzn, którzy – nie zapominajmy – na swoich plecach niosą przestarzałą cywilizację. Tak naprawdę wyrażają dla nich uznanie".

Leonor  zachwyciła mnie. Była jedyna w swoim rodzaju, osobna. "Jest przecież prototypem gatunku" – przypominał Kot, za Savinio: "nie mają korzeni w ziemi, ale swobodne, w wolnym powietrzu; nie muszą więc tkwić w jednym miejscu i przenoszą się razem z wiatrem". 

"Dziedziczka pradawnej wiedzy czarodziejek, które mogły żyć tylko na obrzeżach naszego świata" – powiedział o niej poeta Yves Bonnefoy.

Książkę Doroty Hartwich bardzo gorąco polecam – warto poznać Leonor Fini i artystów, którzy ją otaczali, bo jak to powiedzial jeden z jej przyjaciol: ''Zyjac obok Leonor zylo sie jak w dziele sztuki.''

Wracajac do dzisiejszego rysunku ... 

Przeglądając prace Leonor Fini, zachwycił mnie szczególnie jeden z jej autoportretów – Autoritratto. Dla mnie bardzo graficzny, niezwykle żywy w kolorach turkusu i pomarańczowej czerwieni. Zapragnęłam narysować podobny. Stąd w mojej grafice te intensywne barwy i wielki pomarańczowy kapelusz – "rekwizyt, który towarzyszy Leonor przez całe życie. Element stroju, atrybut postaci na obrazach. Rodzaj aureoli, tiary, korony".

Reprodukcję obrazu załączam poniżej. Jest przepiekny!

To jak zwykle dzielę się z Wami moimi wzruszeniami – z nadzieją, że przyniosą Wam trochę radości.

Z miłością,
K.

fb: @between.words.2025

in: @kasia_m.baranowska 

Autoritratto 1968 Leonor Finii
Autoritratto 1968 Leonor Finii

Gattora

"I have always lived in the present. Careers, challenges, projections into the future never interested me. I liked to paint – so I painted. I was, therefore, a painter. When people asked me: 'And how do you do it?' I would answer: 'I am.'"
Leonor Fini

A wave of heat is sweeping across Europe, sparing not even the islands. In my recent drawings, summer has been ever-present – and today I share one of them, which I titled It Was Noon. The inspiration also came from the art of Leonor Fini, about whom I would like to tell you more today.

"Gattora" – as those closest to her called Leonor – was an artist, a demon, a diva of the 20th century, and is counted among the surrealists. I am now reading her biography Gattora. The Life of Leonor Fini by Dorota Hartwich, while immersing myself in her paintings. Fini was authentic, wild, uncompromising, deeply honest with her own soul. To live like Leonor Fini one needs determination and courage. No place in her mind for "what will people say" – one must be truly free. Perhaps that is why she was a woman desired and adored. She had many admirers, many lovers, dear friends of both sexes, her art and… cats, for whom she completely lost her head.

She was astonishingly hard-working – she lived from painting, illustration, stage design. She created costumes for theatre and film, decorated everyday objects, and she wrote. Her imagination fascinated and provoked. She loved fashion, and the greatest designers of her age loved her. Yet she remained faithful to her own style – for exhibitions and public appearances she designed surreal costumes and masks for herself, which became true sensations.

Her work was exhibited in the great cities of Europe, America, and Asia. Her world was the artistic bohemia – painters, fashion designers, writers, poets, filmmakers, intellectuals. She is mentioned alongside the greatest names of the twentieth century. I found particularly fascinating the period when her partner was, the equally captivating, Kot Jeleński - Polish intelectualist and writer. Through him, Leonor's home opened its doors to the giants of Polish literature: Miłosz, Iwaszkiewicz, Gombrowicz, Czapski, and Giedroyć. She entered the world of Polish writers and intellectuals, read Polish literature, and created illustrations for special, limited editions.

Fini's friends often spoke of her extraordinary gift for discovering talent. "She was like a midwife – able to reveal the truth people carried within themselves." She possessed a "fertilising power," a "creative stream" that gave others the courage to become their truest selves. It was said of Kot that those who met him learned to love themselves more – and Kot said the very same of Leonor.

Though she lived an extraordinarily liberated life, she was not a feminist – activists irritated her – yet she never ceased to denounce patriarchy.

"I hate the word equality. Equality does not exist. Women are not equal. I often see that, in striving to match men, they remain deeply submissive. They want to imitate men, who – let us not forget – carry on their backs an outdated civilisation. In truth, it is admiration they express for them."

Leonor enchanted me. She was unique, singular. "She is, after all, a prototype of the species" – Kot reminded us, quoting Savinio: "They have no roots in the earth, but move freely through the air; they do not need to stay in one place, but travel with the wind." 

"Heir to the ancient knowledge of sorceresses, who could only live on the fringes of our world," said abot Finni the poet Yves Bonnefoy.

I warmly recommend Dorota Hartwich's book – it is well worth discovering Leonor Fini and the artists who surrounded her. As one of her friends said: "To live alongside Leonor was to live inside a work of art."

Returning to today's drawing...

Among Fini's works, one of her self-portraits has captivated me above all – Autoritratto. To me it is strikingly graphic, ablaze with vivid turquoise and fiery orange-red. I longed to draw something in its spirit. Hence, in my own graphic, the intense colours and the great orange hat – "a prop that accompanied Leonor throughout her life. An element of dress, an attribute of the figure in her paintings. A kind of halo, tiara, crown."

I include a reproduction of the painting above. It is simply beautiful!

As always, I share these emotions with you – hoping they bring you a little joy and inspitation.

With love,
K.

fb: @between.words.2025

in: @kasia_m.baranowska 


To ilustrate my image I will play 'Late Night Crickets'' by Twinz Music 

Stay tuned!

K.