Insignificant People. Survival Tactics. 

04/10/2025

 

Agnieszka Dauksza

"Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania"

Zastanawiam się, czy opowiadać o książce, która była dla mnie równie ciekawa, co trudna. Nie dlatego, że nie jest warta uwagi, tylko dlatego, że chyba nie starczy mi języka, żeby o niej opowiedzieć. Nic, mimo wszystko spróbuję, bo jest niezwykle zajmująca i bardzo chciałabym się podzielić swoimi wrażeniami.

Mam na myśli socjologiczny esej Agnieszki Daukszy Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania, próbujący uchwycić moment zmiany kulturowej, podważającej mechanizm sukcesu za wszelką cenę.
Czytałam tę książkę często ze zmarszczonym czołem, przedzierając się przez frazy, których znaczenie mi umykało. Czasami miałam wrażenie, że znajduję się w językowym laboratorium humanistycznych doktorów i profesorów, do którego świata mam utrudniony dostęp z racji braku odpowiedniego wykształcenia. Ratunkiem i wytchnieniem były dla mnie liczne fragmenty z literatury, wiersze czy losy artystów, które pomagały mi zrozumieć tok myślowy autorki. Było to doświadczenie i frustrujące, i ekscytujące, bo w końcu dowiadywałam się o nowym spojrzeniu na rzeczy, na świat, na ludzi.

A książka opowiada o ludziach, których autorka nazywa "ludźmi nieznacznymi" – takich, którzy giną w tłumie, a jeśli się wyróżniają, to tylko przez swoje niedopasowanie do ustalonych norm, wywołując tym w innych zmieszanie, dyskomfort, a nawet potępienie. To ludzie, których część społeczeństwa chciałaby wymazać z codziennej pamięci z racji ich nieokreślonego statusu.
Autorka pisze: "Osobom występującym na prawach widm społecznych odmawiane jest doświadczenie tego, co im się przydarza. Odczuwają całą skalę dotkliwości, ale ich cierpienie nie ma znaczenia, bo nie istnieje przestrzeń, w której mogłoby wybrzmieć i zostać usłyszane." – jak w przypadku przetrwancow czy migrantów.

Dauksza poświęca swoją uwagę porażce i bezsilności, które stoją w kontrze do sukcesu, będącego – według świata, w którym żyjemy – celem nas wszystkich, sensem naszego życia. Tych, którzy nie spełniają tej normy, niezależnie od okoliczności, potępia się i nazywa "przegrywami".
"Pod tym względem bycie przegrywem to piętno ostateczne – przejaw niedostosowania, powód do wstydu, skazanie na samotność porażkowania. (…) Nietrudno zauważyć, że antybohaterami są głównie ci 'niedoczynni' społecznie, którzy nie są w stanie wywiązać się z oczekiwań prokreacyjnych lub już się wywiązali i teraz okazują się zbyteczni, czy ci realizujący własne 'fanaberie' tożsamościowe zamiast żyć 'na poważnie', ci, którym brakuje testosteronu lub mają go za dużo, i tak dalej. Słowem: kobiety, queery i mężczyźni niealfa – tak zwane grupy mniejszościowe, w praktyce większość społeczeństwa."

W tym kontekście Dauksza bierze pod lupę sens ustalonych norm, które wydają się zbyt mało realistyczne dla większości ludzi. "Wątpliwa jest też sama kategoria normy – zdaje się jeszcze jednym straszakiem, używanym jako narzędzie mobilizujące do efektywnej pracy."

A ponieważ większość z nas nie jest nikim ważnym i nie odnosi spektakularnych sukcesów, autorka zadaje pytanie:
"A gdyby uznać, że w zasadzie każdy może być nieważny, że można wybrać nieważność jako strategię przetrwania? (…) Performowanie nieznaczności może być skokiem na głęboką wodę, dawać nieoczekiwane przestrzenie wolności (…) Zamiast dążyć do jakiejś ogólnej normy i spełniać przyjęte standardy, można zawalczyć o własną równowagę, odczuwaną przez organizm jako korzystną. Nieznaczność z wyboru to tworzenie dla siebie czasoprzestrzeni, w której możliwe staje się wsłuchiwanie w głos instynktu – w intuicję i napięcia wynikające z niezgody na to, jak funkcjonuje otoczenie."

I pyta dalej:
"A gdyby tak uznać, że porażka bardziej się opłaca? Niekoniecznie tak zwanemu ogółowi, ale każdemu z osobna. I niekoniecznie w wydaniu porażki totalnej, ogólnożyciowej, ale takiej, która pozwala patrzeć z ukosa i nieco zdystansować się do mitów wspólnotowości, produktywności i akumulacji, które trzymają ludzi w szachu. Nie chodzi o porażkowanie obiektywne, według jakiejś miary, ale o odnalezienie się we własnych, nieznacznych porażkach codzienności – i kto wie, prowokowanie ich, gdy zajdzie taka potrzeba."

Czyli – porażka, nieznaczność, znikanie jako forma przetrwania, manifestacja wolności lub oporu. Dauksza nie jest gołosłowna i podpiera się niezwykle ciekawymi przykładami z literatury, która – według niej – raz jeszcze wyprzedza rozpoznanie naukowe. Ilustruje to wierszami Wisławy Szymborskiej, Małgorzaty Lebedy, bohaterami literackimi Doroty Masłowskiej, Zyty Rudzkiej czy Vivian Gornick. Interesujące są także przykłady form oporu korzystających z bezsilności w sztuce performatywnej. Autorka przywołuje postawy artystów, a nawet polityków, którzy swoją bezsilnoscia wtrącali odbiorców w dyskomfort, zmuszając ich do refleksji.

Autorka bardzo ciekawie przedstawia formy przetrwania. To proces niezwykle czuły i delikatny, ponieważ – jak zauważa Dauksza – "z procesu prze[t]rwania nie wychodzi się cało. Tylko jedna litera różni ten tryb od zerwania ciągłości – przetrwanie zależy od miękkiego 't', które wciąż się waha."

Ciekawie zilustrowane zostało przetrwanie typu "mimo wszystko" – porównane do mechanizmu stosowanego przez jaszczurki, które w sytuacji zagrożenia odrzucają ogon, by odwrócić uwagę przeciwnika. Ogon może odrosnąć – mniejszy lub zdeformowany – ale sam proces sprawia, że jaszczurki tracą dotychczasową pozycję w hierarchii. Z "ludźmi jaszczurkami" bywa podobnie: albo odrzucają bolesną przeszłość, część swojej tożsamości, niczym ogon jaszczurki, i zaczynają od nowa, albo pozostają w trybie "części odrzuconego ogona", skazując się na ciągłe cierpienie i jakąś formę nieistnienia.

Inną formą przetrwania jest skierowanie się ku teraźniejszości – ku spersonizowanemu tu i teraz:
"Myślę o nim (trybie tu i teraz) jako przeciwczasie i przeciwprzestrzeni umożliwiających choćby chwilowe odejście od działania nakierowanego wyłącznie na cel. Tu i teraz nie jest odcięciem się od przeszłości ani nie jest antyprzyszłością. Bycie tu i teraz oznacza pozycję otwartości, w której minione doświadczenia łączą się z tym, co nadejdzie, jednocześnie wchodząc w reakcję z bieżącymi wrażeniami. Tylko tyle lub aż tyle."

Formą przetrwania, o której pisze Dauksza, jest także zwrócenie się ku własnemu ciału i kontakt z materią rzeczy, z naturą. Autorka ilustruje to przykładem bohaterki literackiej Lidii Yuknavitch z książki Chronologia wody. Po doświadczeniu utraty dziecka jej dotychczasowe "znieczulacze" (używki, alkohol) okazują się bezskuteczne, więc bohaterka daje czytelniczce radę:
"Wybierz się w miejsca, w które sama byś normalnie nie poszła. Nad rzekę. W głąb lasu. Nad morze. Tam, gdzie znikają ludzkie spojrzenia. Brodź we wszystkich wodach. Kiedy znajdziesz kamienie, długo się w nie wpatruj, zanim któryś wybierzesz (…)."

Czytając te fragmenty, natychmiast się z nimi utożsamiłam i uświadomiłam sobie, że w sytuacjach kryzysowych ta forma przetrwania jest mi najbliższa. A według autorki warto szukać "swojego stylu rezygnacji", ponieważ "forma utraty – jeżeli już umie się tracić – jest okolicznością, dzięki której otwiera się ocean potencjałów."

Co nam, według Daukszy, pozostaje? Hybrydyczne "my". Uświadomienie sobie, że żyjemy w świecie zamieszkanym przez wiele istnień ludzkich i nieludzkich, z którymi współistniejemy w zależności. Dla naszego wspólnego dobrostanu powinniśmy nauczyć się z nimi świadomie współistnieć. Autorka cytuje Zadie Smith:
"Nieważne, co myślisz lub czujesz do innych, w tym mniejszości – zacznij ułatwiać im życie, a będzie to już spory wkład we współistnienie. Warto działać tak, by nie podcinać cudzej sprawczości."

I jest to zadanie, do którego wydają się być gotowe młodsze pokolenia, które rozglądają się wokół siebie jakby bardziej, z większą wrażliwością – być może dlatego, że chcą zrobić w sobie miejsce na coś więcej niż tylko bieg po osobisty sukces. A mnie takie spojrzenie na rzeczy przyniosło pewien rodzaj ulgi i wytchnienia. Bo wygląda na to, że naprawdę ''nie muszę''.



K.

fb: @between.words.2025

in: @kasia_m.baranowska 




Agnieszka Dauksza

''Ludzie nieznaczni.Taktyki prztrwania '' (Insignificant People. Survival Tactics.)

I find myself wondering whether I am capable of talking about a book that was both fascinating and difficult for me. Not because it isn't worth the effort, but because I'm not sure I have the right language to describe it. Still, despite everything, I'll try—because it's an extraordinary book, and I would very much like to share my impressions.

I'm referring to Agnieszka Dauksza's sociological essay Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania (Insignificant People. Survival Tactics), an attempt to capture a moment of cultural shift that questions the relentless pursuit of success at any cost. I often read it with a furrowed brow, working my way through passages whose meaning escaped me. At times I felt as though I had entered a linguistic laboratory of humanities scholars—a world to which I have only limited access, lacking the proper academic background. My relief came in the form of literary fragments, poems, and stories of artists that helped me follow the author's train of thought. It was both frustrating and exhilarating: I found myself learning new ways of seeing things—of seeing the world and people.

The book speaks of those whom Dauksza calls "insignificant people" – those who vanish in the crowd, or who stand out only by failing to conform to accepted norms, provoking discomfort, embarrassment, or even condemnation. They are the ones society would prefer to erase from daily memory because of their undefined or unstable status. Dauksza writes: "Those who exist as social spectres are denied the experience of what happens to them. They feel the full range of pain, yet their suffering carries no meaning, because there is no space in which it could be voiced and heard."

Dauksza focuses on failure and powerlessness—concepts that stand in opposition to success, which in the modern world is treated as the ultimate goal and the measure of a meaningful life. Those who do not meet this standard, regardless of circumstances, are judged harshly and branded as "losers." She observes: "Being a loser is the ultimate stigma—a sign of maladjustment, a reason for shame, a sentence to the loneliness of defeat. (…) It is easy to see that the antiheroes of this order are mostly the socially 'underactive'—those unable to meet reproductive expectations or who, having done so, have become redundant; those pursuing their own 'identity whims' instead of living 'seriously'; those lacking testosterone—or having too much of it. In short: women, queers, and non-alpha men—the so-called minorities, who in practice make up the majority."

In this context, Dauksza questions the very notion of normativity, suggesting that it is unrealistic for most people. "Even the category of the norm itself is dubious—it seems to serve merely as another scare tactic, a tool of discipline pushing us toward productivity."

And since most of us are not important people and do not achieve spectacular success, the author asks:
"What if anyone could be insignificant? What if insignificance could be chosen as a strategy of survival? (…) Performing insignificance might be a leap into deep water, opening unexpected spaces of freedom. (…) Instead of striving toward a general norm or meeting external standards, one could fight for one's own balance—felt by the body as right. Chosen insignificance means creating a space-time where it becomes possible to listen to instinct—to intuition and to the tensions born of dissent against how the world works."

And she continues:
"What if failure could pay off? Not necessarily for society at large, but for each of us individually. And not in the sense of a total, life-long collapse, but of small, everyday failures that allow us to look askance, to keep a distance from the myths of community, productivity, and accumulation that hold us captive. It's not about failure measured by external criteria, but about finding oneself in one's own, modest failures—and perhaps even provoking them when needed."

In other words: failure, insignificance, disappearance—as forms of survival, of freedom, of resistance. Dauksza supports her reflections with compelling literary examples—poems by Wisława Szymborska and Małgorzata Lebeda, characters created by Dorota Masłowska, Zyta Rudzka, or Vivian Gornick—and with cases from performance art that turn weakness itself into a strategy of protest. She points to artists, and even politicians, whose mere presence unsettled audiences and provoked reflection.

She illustrates this "survival despite everything" with the metaphor of lizards that, when threatened, shed their tails to distract the predator. The tail may grow back—smaller or misshapen—but the act itself costs the lizard its place in the hierarchy. Humans, Dauksza suggests, often behave in the same way: they may shed a painful past, a fragment of identity, and begin anew—or remain trapped in the "discarded tail," condemned to pain and a form of nonexistence.

Another way of surviving is to turn toward the present—the personalized here and now:
"I think of it as an anti-time and anti-space that allow for a momentary withdrawal from goal-oriented action. The here and now is not a rejection of the past, nor an opposition to the future. To be here and now means to occupy a position of openness, where past experiences intertwine with what is to come, while interacting with present sensations. Only that—or perhaps that much."

Dauksza also writes about returning to one's body, to material things, to nature. She recalls a scene from The Chronology of Water by Lidia Yuknavitch, in which the protagonist, after losing a child, finds that her old "anesthetics" (alcohol, drugs) no longer work. Instead, she advises:
"Go to places you wouldn't normally go. To the river. Into the forest. To the sea. Where human eyes disappear. Wade into every kind of water. When you find stones, stare at them for a long time before choosing one (…)."

Reading this passage, I immediately recognized myself. In moments of crisis, this way of surviving feels closest to me. And, as Dauksza writes, it's worth finding "one's own style of renunciation," for "the act of losing—if one knows how to lose—opens an ocean of possibilities."

So what remains for us? A hybrid "we." The realization that we live in a world inhabited by many forms of life—human and non-human—with whom we coexist in mutual dependence. For our shared well-being, we must learn to coexist consciously. Dauksza cites Zadie Smith:
"It doesn't matter what you think or feel about others, including minorities—start by making their lives easier, and that alone will be a meaningful contribution to coexistence. Act so as not to undermine another's agency."

And perhaps this is precisely what the younger generations are already learning to do. They seem to look around more attentively, with greater sensitivity—perhaps because they are trying to make room within themselves for something more than the pursuit of personal success. This way of looking at things brought me a certain sense of relief and calm. Because it seems that, after all, I really don't have to.

K.

fb: @between.words.2025

in: @kasia_m.baranowska