The Blue Lilka

Niebieska Lilka
Zacznę tak: n.p.u.
To skrót od przesądnego powiedzenia — na psa urok.
Tak właśnie, od zaklinania rzeczywistości, zaczynała swoje listy bardzo przesądna "Lilka Niebieska".
I ja mam nadzieję, że ten skrót zadziała ochronnie — przynajmniej na ten post.
Dzisiejsza opowieść zaczyna się w domu, w którym ojciec nadużywał słowa "bajkowy", w domu, w którym przeznaczeniem dzieci była sztuka. Nie był to dom byle jaki — był to dom słynnych Kossaków, artystów malarzy z dziada i ojca, dom, w którego progach bywała znaczna część artystycznej bohemy przedwojennej Polski.
W tym domu urodzili się Jerzy, Maria i Magdalena. Marii i Magdalenie udało się spełnić zadanie Kossaków — a zadaniem Kossakow było inspirować, zachwycać i być sławnym.
Dziś opowiadam o Marii, po mężach Pawlikowskiej‑Jasnorzewskiej — poetce, pisarce, artystce sztuk wizualnych, bo Pawlikowska nie tylko pisała, lecz także rysowała, najczęściej ilustrując własne teksty. Domownicy i przyjaciele nazywali ją Lilką. Było w Lilce coś, co urzekało i przyciągało. Artyści i poeci pisali o niej, że była czarująca, że była czarownicą. Albo jak pisal Zygmunt Lesnodorski, nauczyciel, literat, krytyk i historyk literatury, taternik okresu przedwojania:
"Jasnorzewska należała do najdziwniejszych w Polsce kobiet; wydawała się chwilami istotą zupełnie nierzeczywistą, uosobioną magią poezji".
Właśnie — nierzeczywistą. Taką wydawała się Lilka samej sobie. Najlepiej czuła się, wyobrażając sobie, że pływa w powietrzu jak w wodzie, że unosi się w pokojach nad meblami, oderwana od ziemi i codzienności. Miała o tym obsesyjny, powracający sen; pisała o nim w bajkach i w wierszach:
"wczoraj śnił mi się znów dla odmiany
najpiękniejszy mój sen — niezrównany
o pływaniu w powietrzu jak w wodzie".
To poczucie oderwania od ziemi musiało jednak czasem niepokoić poetkę. Jedną z jej bajkowych bohaterek była dziewczynka pozbawiona zmysłu rzeczywistości. Dorośli biadolili nad jej przypadłością, aż w końcu lekarz zalecił ćwiczenia na oswajanie świata, zapisując receptę lakoniczną i brutalną: "łopatą do głowy — życie codzienne".
Jednak Lilka z uporem próbowała zaczarować codzienność. W listach do swojego drugiego męża, Jana Pawlikowskiego, zaklinała rzeczywistość — "żeby była dla nich niebieska, błękitna i w niebo ich unosiła".
Nie uchroniło to jednak Lilki przed przed rozstaniami i rozczarowaniami, przed doświadczeniem wojny i przed ostateczną utratą jaką jest śmierc bliskich. Pociechy zawsze szukała w sztuce, z uporem zaczarowując świat słowami.
Julian Tuwim w wierszu poświęconym Pawlikowskiej‑Jasnorzewskiej pisał:
"na łąkę wychodzisz nocą po kwitnące słowatajne
czynisz praktyki, aby pachniały ambrą i lawendą
czy to prawda, że warzysz wrotycz i nasięźrzał
w księżycowej źródłosłownej wodzie".
A więc jednak czarownica — ta, która posiadła tajemną wiedzę warzenia słów.
I taką właśnie chcę ją zapamiętać: czarującą , unoszącą się ponad stołem, przy którym wywoływała duchy; ze słynnym wachlarzem w dłoni, z którym sportretował ją ojciec; zapatrzoną w sztukę, dzięki której rzeczywistość nabierała lekkości i magii.
To do następnego razu z wdzięcznością za poświęcony mi czas,
K
psst...
A wiem to wszystko dzięki Joannie Jurgała-Jureczek i jej pięknej książce ''Czarująca poetka'', którą bardzo polecam.
I zapraszam tam ---->
fb: @between.words.2025
in: @kasia_m.baranowska

The Blue Lilka
I shall begin like this: n.p.u.
An abbreviation of a Polish superstitious phrase meaning— to ward off bad luck.
This is how the very superstitious "Blue Lilka" used to open her letters — by casting a spell on reality. I, too, hope that this small incantation will offer some protection, if only over this post.
Today's story begins in a house where the word fairytale was used to excess by the father, a house where art was the destiny of children. It was no ordinary house — it was the home of the famous Kossaks, painters by lineage and tradition, a place whose thresholds were crossed by much of the artistic bohemia of pre-war Poland.
In this house Jerzy, Maria, and Magdalena were born. Maria and Magdalena succeeded in fulfilling the Kossak task — and that task was to inspire, to delight, and to be renowned.
Today I am telling the story of Maria — Maria Kossak, later Pawlikowska-Jasnorzewska — a poet, writer, and visual artist. For Pawlikowska not only wrote poetry, she also drew, most often illustrating her own texts. Family and friends called her Lilka. And there was something about Lilka that enchanted and attracted. Artists and poets wrote of her that she was charming, that she was a sorceress. Or, as one account has it:
"Jasnorzewska belonged among the strangest women in Poland; at times she seemed an utterly unreal being, the embodied magic of poetry."
Precisely — unreal. That is how Lilka appeared to herself. She felt most at ease imagining that she was swimming through air as through water, floating above the furniture in rooms, detached from the ground and from everyday life. She had an obsessive, recurring dream of this; she wrote about it in her fairy tales and poems:
"yesterday I dreamt again, for a change,
my most beautiful dream — beyond compare —
of swimming through air as through water."
This detachment from the earth must at times have troubled the poet. One of her fairy-tale heroines was a girl devoid of any sense of reality. The adults lamented her condition until, finally, a doctor prescribed exercises to tame reality, issuing a terse and brutal diagnosis: a shovel to the head — everyday life.
Yet Lilka stubbornly tried to enchant the everyday. In letters exchanged with her second husband, Jan Pawlikowski, they jointly cast spells upon reality — "so that it might be blue for them, sky-blue, and lift them upward into the air."
Still, this did not shield Lilka from life — from separations and disappointments, from the experience of war and from ultimate loss. She always sought consolation in art, persistently enchanting the world with words.
Julian Tuwim, in a poem dedicated to Pawlikowska-Jasnorzewska, wrote:
"at night you step into the meadow for blossoming words,
you perform secret rites so they may scent of amber and lavender,
is it true that you brew tansy and moonwort
in moonlit, word-origin water?"
So after all — a sorceress, one who possessed the secret knowledge of brewing words.
And that is how I want to remember her: a sorceress, hovering above the table at which she summoned spirits; with the famous fan in her hand, the one her father portrayed her holding; absorbed in art, through which reality itself took on lightness and magic.
So until next time, with gratitude for the time you have given me,
K
You will find me there too ---->
fb: @between.words.2025
in: @kasia_m.baranowska

I will play for you 'Malena' by Dolly Parton - ''I wish that Malena had wings ...''
Stay tuned!
K.